Patricia Briggs nadal powiększa moją ulubioną serię o kojocie mechaniku – Mercedes Thompson. Jestem z tego faktu bardzo zadowolona. Do tej pory przeczytałam wszystkie tomy, a o najnowszym będzie dzisiejsza recenzja.
W życiu Mercy zachodzi duża zmiana – bierze ślub z Adamem Hauptmanem, alfą lokalnej watahy. Dzięki temu w jej życiu pojawia się dużo chaosu. Swego rodzaju kotwicę do normalnego życia stanowi pasierbica Mercy – Jesse.
To właśnie z dziewczyną nasza mechanik wybiera się na zakupy z okazji „czarnego piątku”, gdy reszta stada zostaje w domu.
W drodze do domu, Mercy i Jesse mają stłuczkę, gdy jadą w korku.
Bohaterka stara się załatwić pomoc w dotarciu na miejsce, w tym celu dzwoni najpierw do męża, a potem do każdego z pozostałych członków watahy. Jednak bez skutku.
Poprzez więź partnerską Mercedes wyczuwa jedynie, że Adam cierpi i jest zły.
Zaczyna domyślać się, co się dzieje i postanawia działać.
Podsumowując, w „Żarze Mrozu” dzieje się i to naprawdę dużo. Powieść czyta się bardzo dobrze.
Nie ma potrzeby więcej się rozpisywać, bo ta książka jest godna uwagi jako świetna część wspaniałej serii. POLECAM GORĄCO i czekam na kolejne tomy.