Przez przeszłość, teraźniejszość i życiowe zakręty zamiast terapii... z książką pod pachą - "Książka Racheli" - Sissel Værøyvik
Seria Gorzka Czekolada chyba nigdy nie przestanie się powiększać o kolejne powieści, które pozytywnie będą zaskakiwać. Nie myślę w tym przypadku o mojej ulubionej serii kryminałów autorstwa Nele Neuhaus, lecz o Sissel Værøyvik i jej debiucie literackim zatytułowanym „Książka Racheli”. Zaproponowała mi jej lekturę Pani Marta Mleczak z Media Rodziny, za co chcę w tym miejscu podziękować (istny strzał w dziesiątkę, takiej powieści w tym momencie było mi potrzeba).
Jest to historia dziewczyny wychowanej w Bergen, mieszkającej w Nowym Jorku, która chce uciec od przeszłości.
Ella wraca do rodzinnego miasta na wieść o tragicznej śmierci swoich rodziców.
Ma zamiar zająć się organizacją pogrzebu i uporządkować sprawy majątkowe. Od adwokata rodziny dowiaduje się o kobiecie wynajmującej mieszkanie w piwnicy.
Dochodzi do ich spotkania. Specyficzna osobowość Rachelii odpycha Ellę, lecz jednocześnie intryguje. Nasza bohaterka jest dziennikarką i być może dlatego też daje się wciągnąć w słuchanie opowieści nietypowej lokatorki. W tym momencie poznajemy przeróżne historie, które miały miejsce najczęściej w czasach wojny.
Moja przygoda z Gorzką Czekoladą zaczęła się niespodziewanie, bowiem codziennie dwa razy oglądałam reklamę na przystanku koło szkoły, lecz nie skłoniło mnie to do sięgnięcia po te książki. Życie jednak płata figle i jednak poznałam prawie całą czekoladową serię.
Ta powieść zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Szczególnie, jeśli chodzi o realność przeżyć Racheli. Dzięki tej książce odzyskałam zapał do realizacji planów, których mam mnóstwo. Polecam ten debiut pisarski i jeszcze raz bardzo dziękuję Pani Marcie za poradę. Kochani, oby i wam „Książka Racheli” pomogła na życiowych zakrętach. A ja zabieram się do pisania o Stephanie Plum i jej perypetiach (to moje drugie książkowe uzależnienie).
RECENZJA DLA:
