Wcześniej pisałam o dwóch innych
tomach przygód Stephanie Plum. Teraz piszę o kolejnym, niestety nie
jest to „Złośliwa Trzynastka”, lecz o niej też na pewno
napiszę. Dzisiejsza recenzja dotyczy wcześniejszego tomu
zatytułowanego „Po szóste nie odpuszczaj”.
Janet Evanovich mieszka z mężem w New
Hampshire, niedaleko Dartmouth Collage. Jak sama podkreśla, to
idealne miejsce na pisanie książek o dziewczynie z New Jersey.
Stephanie Plum tym razem, oprócz
zwyczajowej pracy łowcy nagród, podejmuje się tropienia Ns-ów. Z
ciekawości przyjeżdża na miejsce podpalenia i zamordowania
handlarza bronią – tego zabójstwa nie zarejestrowały kamery w
budynku.
W czasie poszukiwań Komandos, trener i
mentor Stephanie, zostaje głównym podejrzanym policji. Później
okazuje się, że nie tylko gliniarze chcą go dopaść. Do
poszukiwaczy dołącza kuzyn Steph, Vinnie. Z czasem grupa
poszukujących się powiększa, a łowczyni znajduje się w niezbyt
ciekawej sytuacji – babcia Mazurowa się wprowadza, śledzi ją
mafia z zamiarem pozbawienia palców (w ramach motywacji Komandosa do
ujawnienia się).
Jak potoczą się wydarzenia? Jak
wygląda finał sprawy zabitego handlarza?
Odpowiedzi na te i inne pytania
otrzymacie tylko po lekturze.
Nie widzę potrzeby i nie chcę
powielać opinii o książce zawartej w poprzednich recenzjach,
jeżeli chodzi o warsztat pisarski autorki itd. Napiszę tylko:
ŚWIETNA książka.
Miłego dnia życzę, wracam do
czytania „Nomen Omen”.