Helen Brown to autorka bestsellerowej
książki „Kleo i ja”. Napisała także powieść „Koty i
córki”.Oba dzieła opisują jej przeżycia związane z kotami i
trudnościami w życiu. Przeczytałam „Koty i córki” i teraz
opiszę poruszaną tam tematykę.
Helen jest pogrążona w smutku z
powodu śmierci kotki, która wabiła się Kleo i była czworonożną
towarzyszką przez dwadzieścia kilka lat. Smutek głównej bohaterki
według jej sąsiadów zaczyna przechodzić w depresję. Kobieta więc
decyduje się na przeprowadzkę do nowego domu – wolnego od
wspomnień.
Helen wręcz zakochuje się od
pierwszego wejrzenia w jednym z proponowanych jej domów. Nosi on
nazwę Shirley i już ma swoje lata świetności za sobą.
Jej mąż Philip nie jest nim równie
zachwycony jak ona, lecz mimo to decydują się na wspólny udział w
licytacji. Małżonek w decydującym momencie przelicytował innych,
chociaż nie dysponował taką wielką gotówką. Shirley staje się
ich nowym rodzinnym gniazdkiem.
Wkrótce jednak w ich życiu pojawiają
się burzowe chmury. Ich dorosła już córka postanawia porzucić
wszystko i wyjechać na Sri Lankę, z zamiarem wstąpienia do
klasztoru. Na dodatek zdrowie Helen również nagle zaczyna się
sypać i to maksymalnie – jej geny zostają „terrorystami”.
Jaki będzie koniec walki z genetycznym
terroryzmem? Zwycięstwo czy przegrana?
Helen Brown napisała powieść, która
opisuje stratę czworonożnego przyjaciela, wymykanie się dorosłych
dzieci spod kontroli rodzicielskiej oraz pozytywne zjawisko pomagania
ludziom niepełnosprawnym. Uważam, że dla równowagi powinna też
pokazać, iż duża część społeczeństwa jest obojętna na los
niepełnosprawnych.
Lektura jest przyjemna i całość
szybko się czyta, jednak nie potrafiłam do końca „wsiąknąć”
w opisaną rzeczywistość.
Z pewnością jest to ciepła i mądra
powieść - doskonała dla każdego czytelnika. Polecam.
Recenzja dla:
