Jacek Wróbel Cuda i Dziwy Mistrza Haxerlina Nie wszystko złoto, co się świeci Mistrz Haxerlin przebudził się pełen dobrych myśli. Miarowe skrzypienie kół zawsze działało na niego kojąco. Przetarł oczy, przeciągnął się, aż strzyknęło w kościach i westchnął z rezygnacją, gdy napotkał wyzywające spojrzenie woźnicy. – Znowu zaczynasz? Zdejmij to, wyglądasz naprawdę głupio. – Nie zdejmę, panie Haskerlin. Jona Piętka, a raczej Kordak, bo takie chlubne miano miał nosić podczas podróży, mocniej ścisnął lejce i na znak sprzeciwu przybrał groźną minę. Grymas mógłby nawet kogoś przestraszyć, gdyby nie słomkowy kapelusz naciągnięty prawie na same oczy niczym pierwszy w historii łatwopalny szyszak. – Haxerlin. Zdejmij, bo… – Nie zdejmę, pedziałem już. Tak mnie ciężej poznają. Farbowany Kordak miał w zwyczaju ułatwiać sobie życie, a do takich ułatwień zaliczało się między innymi szybkie mówienie i okazjonalne skracanie słów mających więcej niż cztery sylaby. – Właśnie o to chodzi, że mają ...