Zaczęło się od „FEED”, rozwinęło w „Deadline”, a skończyło w „Blackout”...niestety!Sięgnęłam po książkę Miry Grant. Gdy skończyłam ją czytać, to wtedy postanowiłam nie trzymać się tak bardzo gatunku, który najbardziej zapełnia teraz półki w księgarniach. Chodzi oczywiście o fantastykę. Zabrałam się, więc też za inne gatunki, w tym thrillery. Trylogia o Shaunie i Georgii Mason stała się moim ulubionym thrillerem. Pierwszy tom zakończył się bombą, drugi sprawił, że moja szczęka znalazła się na podłodze, w tym momencie nasuwa się pytanie: Jak to!? Co to ma znaczyć!? Trzeci tom musiał być absolutnie idealny, aby dać radę dwóm poprzednim. Blackout jest zakończeniem trylogii, więc moje oczekiwania co do tej książki po poprzednich były duże. Czy się nie zawiodłam? Odpowiedź znajdziecie pod koniec mojej recenzji.