Kiedy dostałem trzeci tom książki
Andrzeja Ziemiańskiego pod tytułem „Pomnik cesarzowej Achai”,
dosłownie nie potrafiłem się od tej pozycji oderwać. Książkę
czytałem w każdej możliwej chwili, czy to podczas jazdy autobusem,
czy w przerwie między zajęciami w szkole, świat stworzony przez
Ziemiańskiego pochłonął mnie bezpowrotnie.
źródło:strona wydawcy |
Andrzej Ziemiański jako autor
debiutował w roku 1979 opowiadaniem „Zakład zamknięty”. W
późniejszych latach dużą popularność przyniosła mu „Achaja”,
której trzy tomy ukazały się w latach 2002-2004. Pisarz teraz na
swoim koncie ma już ponad 19 tytułów.
Już na samym początku naszej przygody
dowiadujemy się o nieciekawej sytuacji, która miała miejsce na
Gradziencie. Jednostka przestała nadawać raporty do bazy,
Tomaszewski, Kai i Wyszyńska wraz z małym oddziałem wyruszają
rozwiązać tajemniczą ciszę radiową. Czy „zjawiska”, które
miały miejsce na Gradziencie zmienią trzeźwy tok rozumowania
Krzyśka? W między czasie Shen zaczyna działać, organizuję
wyprawę do opuszczonej biblioteki zakonu, licząc na to, że wiedza
tam zebrana odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Chcąc dowiedzieć
się jak najwięcej o niezwykłym wzroku potworów doktor Baranowski
decyduje się zastosować niehumanitarne środki przy badaniu ciał.
Rada czarodziejów organizuję wyprawę do świątyni dzikusów,
którą zainteresowały się też wojska polskie. Kto wygra ten
wyścig szczurów, kto odnajdzie pierwszy pomnik cesarzowej Achai?
Fabuła trzeciego tomu „Pomnika
cesarzowej Achai” niewątpliwie rozwieje kilka dużych znaków
zapytania jakie mogliśmy postawić nad głównymi wątkami książki
i zaprowadzi nas do kolejnych ciekawie zapowiadających się
wydarzeń. Poza świetnie opisanymi, znanymi nam już spiskami,
walkami i wszelakiej maści torturami, autor pokaże nam, że sporów
wbrew pozorom nie załatwia się jedynie siłą.
Według mnie książka jest godną kontynuacją poprzednich dwóch tomów, autor nie zostawia wątpliwości jako, że jest jednym z najlepszych polskich pisarzy fantasy. Gdy wielkimi krokami nieodwracalnie zbliżał się koniec, nie mogłem odpowiedzieć sobie na podstawowe i najważniejsze pytanie: Co ja teraz zrobię...
Komentarze
Prześlij komentarz